Dziś z moim Ukochanym (Danielem) postanowiliśmy odrobinę odetchnąć od garów i odwiedziliśmy znaną w Poznaniu restaurację z kuchnią indyjską- TAJ INDIA. Restauracja znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie jeziora Malta, na ulicy Wiankowej 3.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, zauważyliśmy tłum ludzi. Okazało się, że akurat dzisiaj nad Maltą odbywa się bieg z przeszkodami "Men Expert Survival Race". Pogoda nam dopisywała, więc zaliczyliśmy krótki spacer brzegiem jeziora.
W restauracji wszystkie stoły były zajęte, głównie przez rodziny z dziećmi. Obawialiśmy się, że nie mamy szans na stolik, jednak po niespełna 15 minutach Kelnerka zaprosiła nas na salę.
WYSTRÓJ
Wystrój restauracji był mniej więcej taki jak oczekiwałam - zastaliśmy tu wiele hinduskich dodatków, rzeźbione meble z ciemnego drewna, kolorowe poduszki, a na ścianach wiszą pozłacane obrazy. Zabrakło mi jednak intymności, która kojarzy mi się z takimi miejscami. Ludzie praktycznie zaglądają sobie w talerze, a zgiełk jest taki jak na stołówce. Nie zraziło nas to jednak - w końcu była niedziela popołudniu, a za oknem piękna pogoda, więc mogłam się tego spodziewać. Wiele do życzenia pozostawia druga sala, znajdująca się na końcu restauracji. Podłoga wyściełana jest czerwoną wykładziną, a na oknach wiszą firanki i zasłonki niewiele mające wspólnego z Indiami. W skali od 1 do 10, zgodnie oceniamy to wnętrze na 4 punkty.
JEDZENIE
Na przystawkę obowiązkowo zamówiliśmy Samosy - trójkątne pierożki smażone w głębokim oleju, przeważnie z nadzieniem warzywnym. Są pyszne i warte swojej ceny - niezbyt tłuste, bardzo duże i wypełnione nadzieniem po same brzegi. Pierożki podawane są z trzema sosami: miętowym (delikatny, z lekko wyczuwalną miętą), słodko-kwaśnym (moim zdaniem najsmaczniejszy. Czuć, że jest własnej roboty) i pikantnym (jest tak ostry, że nie byliśmy w stanie go zjeść! tylko dla odważnych ;)). W skali od 1 do 10, pierożki oceniamy na 10 punktów.
Następnie zamówiliśmy zupy. Ja wybrałam zupę Mulligatwany, czyli krem z kurczęcia po hindusku. Bardzo smaczna, subtelna, kremowa, z kawałkami kurczaka. Jest również bardzo sycąca.Tę zupę oceniamy na 9 punktów.
Daniel zamówił zupę Madras Rasam, czyli pikantną indyjską zupę z soczewicy. Jest smaczna, jednak jadaliśmy pikantniejsze dania (chociażby ten sos do pierożków :). Zupę zgodnie oceniamy na 8 punktów.
Przyszedł czas na drugie dania. Ja zamówiłam Butter Chicken, czyli inaczej kurczaka maślanego. Jest to mięso kurczaka duszone w sosie pomidorowo- jogurtowym. Jedna ze sztandarowych potraw kuchni indyjskiej. Niestety byłam bardzo rozczarowana :( Sos do złudzenia przypomina pomidorowy sos do sardynek z puszki. Jogurtu nie czuć wcale, a przyprawy zostały przytłoczone smakiem sosu. Butter Chicken z przykrością oceniamy na 3 punkty.
Daniel zamówił Mutton Biryani, czyli ryż basmati podawany z jagnięciną, pieczarkami i groszkiem. Potrawa była bardzo dobrze doprawiona i wyrazista. Smakowała dokładnie tak, jak się spodziewaliśmy. Bardzo sycąca potrawa, która po przystawce i zupie spokojnie wystarczy dla dwóch osób. Jagnięcinę z ryżem oceniamy na 8 punktów.
CENY
Za zamówione potrawy zapłaciliśmy kolejno:
pierożki Samosa: 11 PLN
zupa Mulligatwany: 9 PLN
zupa Madras Rasam: 9 PLN
Butter Chicken z ryżem: 29 PLN
Mutton Biryani: 32 PLN
Razem za obiad dla dwóch osób zapłaciliśmy 90 PLN (bez napojów)
Stosunek ceny do serwowanych dań oceniamy na 8 punktów.
OBSŁUGA
Zaczęło się bardzo dobrze: Kelnerka posadziła nas przy stole, natychmiast dostaliśmy karty, a chwilę później zjawiła się druga Kelnerka, aby przyjąć zamówienie. Przystawkę dostaliśmy już po 10 minutach, kolejne potrawy pojawiły się na stole również bardzo szybko. Kelnerka często podchodziła z pytaniem, czy wszystko w porządku, czy wszystko nam smakuje. Obiad przebiegał sprawnie, aż do momentu... zjedliśmy ostatnią potrawę, po czym czekaliśmy, czekaliśmy, czekaliśmy... Chciałabym również wspomnieć, że na samym początku zamówiliśmy Mango Lassi, na które mieliśmy bardzo ochotę, jednak nie było nam dane go spróbować. Nie prosiliśmy o nie w trakcie jedzenia, bo uznaliśmy, że podają je jako deser na sam koniec. Próbowaliśmy kogoś zaczepić, jednak wszyscy kelnerzy nagle zaczęli nas unikać wzrokiem, a po obsługującej nas Kelnerce nie było ani śladu. Po prawie pół godziny czekania nad brudnymi talerzami i bez picia, udało nam się przykuć uwagę jednej z Kelnerek. Poprosiliśmy rachunek i ku jej rozczarowaniu, nie mieliśmy już ochoty na Mango Lassi. Chcieliśmy jak najszybciej wyjść. Obsługę niestety musimy ocenić na 3 punkty.
PODSUMOWANIE
Gdyby nie dziwne zachowanie kelnerów pod koniec naszej wizyty w Taj India, prawdopodobnie wyszłabym zadowolona. Pomimo tego, że mój kurczak Butter Chicken nie był zbyt smaczny, najadłam się pozostałymi potrawami. Daniel ze swoich dań był bardzo zadowolony, ale obsługa również wyprowadziła go z równowagi. Być może jeszcze tam wrócimy, ale nie zaliczamy tej restauracji do jednej z naszych ulubionych.
Wystrój - 4 punkty
Jedzenie - 7,5 punktów
Cena - 8 punktów
Obsługa - 3 punkty
Całokształt oceniamy na 5,6 PUNKTÓW w skali od 1 do 10.
Pozdrawiamy,
D&D
Sad that the Butter chicken was bad :(
OdpowiedzUsuńMutton biryani was looking very delicious. So is it lamb meat they have cooked or is it beef meat in the biryani? Here in India Lamb meat cooked mutton biryani is very special.
Madras Rasam is another famous soup here in India. People usually take it when they are down with cold and running nose. We believe that Madras Rasam with spices will get rid off the Cold.
- Sandesh :)
It was lamb meat and it was delicious! Everything was great, besides butter chicken... I think the sauce wasn't prepared by them ... :( it tasted like from a jar
UsuńMarzy mi się własna restauracja indyjska. Chciałabym taką otworzyć, myślę ze na moim terenie taka restauracja indyjska zdecydowanie by miała popyt :)
OdpowiedzUsuń